w miarę jak zbliżał się do czegoś przypominającego grupę Laokoona. Grupę, jak się okazało, stanowili krasnale i krzyżaccy rycerze z plastiku. Wśród dziesiątków budek, baraczków i karuzeli kręciły się mamusie z pociechami i faceci przyozdobieni w fantazyjne turkusowe turbany oraz kamizelki z różowymi cekinami. Jeden z tych osobników trzymał za uzdę wielbłąda, a właściwie wielbłądzicę, której próbował dosiąść jakiś rozwrzeszczany bachor. Myślał, że już nic go w tym miejscu nie zdziwi, a jednak. Wśród budek zobaczył ni stąd, ni zowąd cały zwierzyniec. Gąskę z tabliczką, że to Gąska Balbinka; kózkę, która nóżki nie złamała; kaczkę - oczywiście dziwaczkę, kurę, a nawet dwie