Typ tekstu: Książka
Autor: Mularczyk Andrzej
Tytuł: Sami swoi
Rok: 1997
drzwiach, jakby tkwił za nim, oczekując wezwania. Czekało
ich wspólne zadanie, choć każdy miał wystąpić w innej roli.
Ogromny, zwalisty Kargul patrzy teraz w dół na twarz Kaźmierza,
oczekując ostatnich instrukcji. Nieraz już omawiali szczegóły, ale
Pawlak chce mieć absolutną pewność, że jakiś nieopatrzny krok sąsiada
nie utrudni sytuacji.
Muska wąsy, rozgląda się naokoło, jakby sprawdzał, czy wszystkie
rekwizyty są należycie przygotowane do sceny konfrontacji, do której
musiało nieuchronnie dojść.
- Władyś, jak my taksówką ze stacji przyjedziem, tak ty nawet i nosa
na podwórze nie wyściubiaj, póki ja znaku tobie nie dam - mówi
konspiracyjnym szeptem, patrząc równocześnie z dezaprobatą na brak
drzwiach, jakby tkwił za nim, oczekując wezwania. Czekało<br>ich wspólne zadanie, choć każdy miał wystąpić w innej roli.<br> Ogromny, zwalisty Kargul patrzy teraz w dół na twarz Kaźmierza,<br>oczekując ostatnich instrukcji. Nieraz już omawiali szczegóły, ale<br>Pawlak chce mieć absolutną pewność, że jakiś nieopatrzny krok sąsiada<br>nie utrudni sytuacji.<br> Muska wąsy, rozgląda się naokoło, jakby sprawdzał, czy wszystkie<br>rekwizyty są należycie przygotowane do sceny konfrontacji, do której<br>musiało nieuchronnie dojść.<br> - Władyś, jak my taksówką ze stacji przyjedziem, tak ty nawet i nosa<br>na podwórze nie wyściubiaj, póki ja znaku tobie nie dam - mówi<br>konspiracyjnym szeptem, patrząc równocześnie z dezaprobatą na brak
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego