kawałek psu, ale ten odwrócił łeb. Wysunął suchy, czerwony język i popatrzył wymownie w oczy Kaliasa. Tak, trzeba poszukać wody.<br>- Szukamy wody, Bubo, wody - powtórzył.<br> Pies szczeknął potakująco i skoczył naprzód. Zadarł łeb w górę i pociągnął nosem, jakby badał kierunek wiatru. Potem pochylił się ku ziemi i zaczął czujnie węszyć. Obejrzał się na chłopca i ruszył wprost na zachód. Kalias, rozglądając się uważnie dookoła, poszedł za nim. W powietrzu dzwoniły skowronki, gdzieś w trawie nawoływały się kuropatwy i przepiórki. Ziemie nieuprawne, zarosłe trawami i krzewami ciągnęły się w nieskończoność. Nigdzie na horyzoncie nie widać było ani osad, ani zabudowań ludzkich