się na nogach odebrał mu wszelką chęć, by odpowiednie rzeczy dać słowo.<br>Gdy wreszcie dobrnęli do ratusza, rotmistrz usłyszał chrobot motoru starego diesla i po chwili zza węgła wytoczył się oświetlony, ale zupełnie goły autobus. Przemknął obok nich tak szybko, że rotmistrz nie miał nawet czasu wysunąć swej wspaniałej szabli w celu przymusowego zatrzymania wehikułu. W ciszy, która nastąpiła, ozwał się nagle Zbyszek:<br>- Kto ty jesteś?<br>- Polak mały - odparł dumnie rotmistrz.<br>Odpowiedź ta Zbyszka całkiem otrzeźwiła i, co więcej, był nią jawnie zadowolony. Pociągnął przeto z kolei rotmistrza w głąb rynku, gdzie jarzyły się neonowe wystawy. Pierwsza, która zwróciła ich uwagę, mruczała