Barsac wyjmij z lodu!" - to były słowa ociekające wodą i piwem, słowa, w których słyszał piekielny szum sali i przekleństwa białej zgrai pikolów - metafizyczny smród pierwszego wieczoru w bufecie. I to żyło w nim i odzywało się w chwilach rozpaczliwej walki z rewirem. Nie mógł się tego pozbyć - wiedział, że w ciągu wieczoru na rewirze zaśmierdzi Graves i Barsac, i schwitz, i arbeiten - zaśmierdzi, mimo, że Fryc tych słów już nie wymawiał. Dopóki to było możliwe, bronił się, usiłował zapamiętać wszystkie zamówienia i utrwalić w mózgu plan rewiru, ale później następowało rozprężenie - zamówienia, nakrycia, brudne naczynia, wszystko to zaczynało się wymykać spod