żonę. Miała łagodne, jasne oczy, łagodne, miękkie dłonie, grała na pianinie, od lat nie widział takiej kobiety. Rzuciła męża jak inne Niemki, które nie miały co jeść, i mieszkała z rodzicami. Ben przynosił im mleko skondensowane, kakao i czekoladę z żydowskich paczek, a z czarnego rynku papierosy i kawę. Zaszła w ciążę, zaczęła płakać, więc ożenił się i zamieszkał z nimi. Miał rodzinę, biały obrus na stole - po tych wszystkich latach. Kiedy urodził się syn, zaniósł go do lekarza i kazał obrzezać.<br><br>Niemcy zapłacili mu za czterdzieści osiem miesięcy getta i obozu. Po półtora dolara za dzień, drogo ich to nie kosztowało