myślała, które wypowiadała, a nawet te, które przemilczała, składały się na modlitwę do Boga, w którego przecież nie wierzyła, do przeznaczenia, do sił nieznanych i niezrozumiałych...<br> Wszystko, co dotychczas zatrzymywała w sobie, wszystkie słowa, uczucia, myśli, wszystko to odchodziło w ciemność jak ludzie, których tak niedawno żegnała. Lecz własny szept w ciemności nie przynosił ulgi. Ta spowiedź trwała długo, aż do bezwiednego zamknięcia powiek, do snu, który ogarnął ją z niezwykłą siłą. Śniła jej się secesyjna kamienica, żelazne karły strzegące bramy, daleki widok rzeki, matka kłócąca się z ojcem o złotowłosą kobietę. Uciekała, uciekała, uciekała, wpadła na most między czarne przęsła i