właściwych Pobiedzisk jest jeszcze kawałek drogi, ulica pięła się pod górę, a potem gwałtownie skręcała i - znów lekko pod górę - prowadziła prosto jak strzelił ku Rynkowi.<br>Obce miasta, obce miejsca, i to w niedzielę, mają w sobie tyle melancholii, że i w normalnym nastroju Konrad byłby ją odczuł. A dziś w dodatku jego nastrój był bardzo szczególny.<br>Im dłużej szedł, tym bardziej mu było głupio.<br>Czuł się obco.<br>I właściwie... co sobie pomyśli Aurelia?<br>A jej babcia?... Uff.<br>Coś się zmieniło w sytuacji, coś się naprawdę zmieniło. W piątek, kiedy żegnał się z Aurelią, mógł sobie beztrosko obiecywać, że jeszcze wpadnie - i