Eufonii trwał jeszcze, a dodekafonia obalona nie była.<br>Wiele daremnego wysiłku włożyłem w poszukiwanie egzemplarzy czasopisma. Wzdłuż i wszerz stolicę Eufonii przemierzyłem, do każdego kiosku zaglądając. I na próżno. Kiedy pytałem kioskarzy, czy jest "Krach Muzyczny": - Jeszcze jaki! - wołali, lecz gdym precyzował, że o dwutygodnik chodzi, o czasopismo muzyczne, powtarzali w kółko, że takiego nie mają. Skołowany zacząłem gadać do siebie: <br>- A gdybym tak wprost do redakcji "Krachu Muzycznego" zadzwonił? <br>- Mógłbym, tylko skąd bym miał wziąć numer telefonu? <br>- Jak to skąd? Z książki telefonicznej! <br>- Ba, czyż nie mówiłem, że z telefonią w Eufonii kiepsko? Tutaj przy automatach od lat nie widziano żadnych