Czemu?<br>- Ano. Prędzej, później zabiera ich wojna. A jak nie wojna, to kobita. Dziewucha pilnuje się domu. Oboje chcemy córki, Stefek tyż.<br>Przywołana niecierpliwym głosem lokaja, odbiegła. Roboty nie ubywało. Pan Borowski wglądał energicznie nieledwie w każdy szczegół świątecznych przygotowań. Był rad. Dzięki znajomościom Reiderna udało mu się wywieźć, dosłownie w ostatniej chwili, trochę cennych rzeczy z warszawskiego mieszkania. Stolica, palona metodycznie przez wyznaczone do tego oddziały, popielała. Podpalacze weszli już na Hożą, gdy Borowski wskakiwał do wynajętej ciężarówki. Naładowano ją suto dywanami, obrazami wyjętymi z ram i zwiniętymi w rulony. Jak na ironię, tuż przed Powstaniem Borowski ulokował część kapitału w dziełach