Typ tekstu: Książka
Autor: Pankowski Marian
Tytuł: Fara na Pomorzu
Rok: 1997
w nawie... szkła witrażowego po kostki. Na próg. A za progiem nasz plac i straszna cisza nad nim, że aż w uszach dzwoni. I ani żywej duszy. Naraz od łąk, tam gdzie pan docent już był, wybuchy. Jeden i drugi. I czołgi słychać. Są. Suną środkiem placu. Wprost na kościół walą! A my we trójkę stoimy: bo jeszcze była poprzednia gospodyni, Brygida.
Pierwszy czołg o stopnie kamienne zazgrzyta i stanie. Z wieżyczki wychyli się pewnie oficer.
- Giermanca niet`?
- I pistoletem kościół do góry pokaże... że może snajper na wieży... Na szczęście mówiliśmy po polsku. Odpowiadam.
- Nie, nie ma. Pojechali. W nocy
w nawie... szkła witrażowego po kostki. Na próg. A za progiem nasz plac i straszna cisza nad nim, że aż w uszach dzwoni. I ani żywej duszy. Naraz od łąk, tam gdzie pan docent już był, wybuchy. Jeden i drugi. I czołgi słychać. Są. Suną środkiem placu. Wprost na kościół walą! A my we trójkę stoimy: bo jeszcze była poprzednia gospodyni, Brygida. <br>Pierwszy czołg o stopnie kamienne zazgrzyta i stanie. Z wieżyczki wychyli się pewnie oficer. <br>- Giermanca niet`? <br>- I pistoletem kościół do góry pokaże... że może snajper na wieży... Na szczęście mówiliśmy po polsku. Odpowiadam. <br>- Nie, nie ma. Pojechali. W nocy
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego