T., będących czarną plamą na honorze lokatorskiej społeczności.<br>W pierwszej chwili czarną plamę w pamięci miała sama Wiola, która jeszcze zaspana twierdziła, że do żadnego <q>"incydentu"</> z uwięzieniem nie doszło, że ona zupełnie nie zna żadnego taksówkarza, a już na pewno nikogo takiego nie przyprowadzała do domu. Jednak pod wpływem walających się w całym przedpokoju i sypialni dowodów rzeczowych w postaci części garderoby Jacka M., musiała pamięć sobie odświeżyć. Artur T. natomiast nawet nie próbował udawać, że nie wie, o co chodzi. Wykrzyczał nieproszonym gościom, że owszem, wyrzucił tego faceta z domu, ale każdy by tak zrobił, gdyby zastał w nim