gdy kładł się spać, były tu drzwi, były tu zawsze, odkąd sięga pamięcią, musi iść do pracy, zaraz siódma, powinien się zbierać, ale jak stąd wyjść, przecież oni muszą tam być, ojciec jeszcze nie wyszedł do biura, matka pewnie szykuje śniadanie, kuchnia jest obok, wali pięścią w ścianę, zero reakcji, wali w to miejsce, gdzie były drzwi, też nic, jest coraz bardziej przerażony, bierze krzesło i teraz nim uderza, za ścianą cisza, podchodzi do okna, patrzy w dół, widok jak z aeroplanu, a kurki wcale nie widać - po głowie kołacze mu się wierszyk z dzieciństwa, trzynaste piętro, zawsze mieszkali na trzynastym