oddania strzałów napadło na myśliwca kilka Messerschmittów z góry. Jeden z ich pocisków działkowych rozbił bok kabiny i poranił srodze Łokuciewskiego. Błyskawiczna ucieczka w chmury uratowała go, przedtem jednak myśliwiec przeżył wielką satysfakcję: widział, jak samotny Messerschmitt, który poprzednio leciał na wabia, trafiony pomimo bardzo krótkiej serii, z wielkim płomieniem walił w dół. Chociaż Hurricane był szpetnie pogruchotany i chociaż w udzie Łokuciewskiego tkwiła masa odłamków pocisku, nieugięty myśliwiec gładko doprowadził samolot do swej bazy, by maszynę oddać do fabryki, a siebie do szpitala.<br><br>Dowódca czwartego klucza, porucznik Marian Pisarek, miał obok siebie sierżanta Frantiszka, w pewnym momencie ulatniającego się starym