całą szerokością płynął skłębiony wąż ciężarówek, wozów taborowych, samochodów osobowych, obciążonych ponad miarę ludźmi i bagażem warszawskich dorożek i taksówek, wozów Straży Ogniowej, policji, karetek pogotowia, wyładowanych ludźmi i bagażem platform konnych, wózków rowerowych - wszystko to wymieszane, splątane, co chwila zatrzymywane tworzącymi się nagle zatorami; ludzie pchający wózki dziecinne, dźwigający walizy, plecaki, sznury ludzi płynących szosą, poboczem, rowami, polem i lasem, aby następnie się rozdzielić i spłynąć szosą lubelską, lub mińską. Lecz większość pojazdów tkwiła w gigantycznym kilkukilometrowym splocie, nad który za dnia nadleciały samoloty, siejąc śmierć i zniszczenie."<br> W Celestynowie ucichł tupot znużonych stóp moich, gdy dzień po owej nocy