do kogo należał! Ani do grafa, ani do kupca - zawiesił głos i spojrzał na Wasyla tak, jakby miał wyjawić najgłębszą tajemnicę: - Do oficera huzarów lejbgwardii!<br>- Może nie wymieniajmy go na kożuch, co?<br>- Hm. Kiedy widzisz, piękny, bo piękny, ale on nas nie ogrzeje.<br>Szli w milczeniu, śnieg chrzęścił pod ich walonkami, i obaj żałowali zegarka. Samowałow wzdychał, bo również trapiła go myśl o mrozie w namiocie nad ranem, kiedy kostnieli z zimna. Jeden piec na węgiel nie mógł ogrzać tak obszernego namiotu, a trafiały się dni, kiedy węgla brakowało. I coś jeszcze, co skrzętnie spychał w niepamięć - dokuczało mu poczucie winy