nad wyraz podnieceni, każdy żywo gestykuluje, przekonując widać o swoich racjach. Przyglądam się im, mocno już zaintrygowana. O czym też oni tak rozprawiają, czyżby się ze sobą kłócili?... Patrzę, wsłuchuję się, oczom i uszom nie wierzę. Do diabła, przecież to wszystko nie ma najmniejszego sensu. Znowu jakaś szopka, mistyfikacja, żałosny wariacki cyrk. Tu każdy mówi do siebie albo być może do bliżej nieokreślonego rozmówcy. Gesty tak żywe i z pozoru tak przekonujące nie są nawet w najmniejszym stopniu adekwatne do wyrażanych treści. Same w sobie, absurdalnie oderwane od logicznego kontekstu, stanowią spektakl szokujący w odbiorze. Także poszczególne wypowiedzi są chaotyczne, bez