Typ tekstu: Książka
Autor: Płoński Janusz, Rybiński Maciej
Tytuł: Góralskie tango
Rok: 1978
by coś spróbować. Zrobiliśmy sobie część notatek, pozostałą trasę znam, bo przejechałem. Można by coś zakosić, choćby drugą nagrodę w klasie.
- Człowieku, co ty gadasz. Przecież z takimi notatkami jak my mamy, to można najwyżej na wycieczce' nie zabłądzić, ale nie jechać w rajdzie.
- Przesadzasz. Można jechać na dojechanie, bez wariowania. I gwarantuję ci, że wtedy Piekarski nie miałby pretensji.
- Nie jestem taki pewien.
Przez jakiś czas jechali w milczeniu. Molenda, jakby chcąc udowodnić, że potrafi jechać spokojnie, prowadził samochód delikatnie, wyhamowywał przed zakrętami, potem powoli rozpędzał wóz...
- Słuchaj - odezwał się nagle. - Ale powiedz szczerze, tak z ręką na sercu: nie
by coś spróbować. Zrobiliśmy sobie część notatek, pozostałą trasę znam, bo przejechałem. Można by coś zakosić, choćby drugą nagrodę w klasie.<br>- Człowieku, co ty gadasz. Przecież z takimi notatkami jak my mamy, to można najwyżej na wycieczce' nie zabłądzić, ale nie jechać w rajdzie.<br>- Przesadzasz. Można jechać na dojechanie, bez wariowania. I gwarantuję ci, że wtedy Piekarski nie miałby pretensji.<br>- Nie jestem taki pewien.<br>Przez jakiś czas jechali w milczeniu. Molenda, jakby chcąc udowodnić, że potrafi jechać spokojnie, prowadził samochód delikatnie, wyhamowywał przed zakrętami, potem powoli rozpędzał wóz...<br>- Słuchaj - odezwał się nagle. - Ale powiedz szczerze, tak z ręką na sercu: nie
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego