leje jak z cebra.<br>Nareszcie wszyscy jako tako się pokładli. Szczęsny wiedział już, że to, co spadło mu na brzuch - to Brajńcia. Położył więc obok, kurtką przykrył, ale ona spod kurtki wyciągnęła ręce, namacała podbródek, uszy, nos.<br>- Masz nos?<br>- Mam. Nawet duży. - Dlaczego duży?<br>- Żebym łapał zapachy. - I muchy?<br>Korbal warknął, żeby dali spokój, mała więc przytuliła się do niego i szeptem powtórzyła: - I muchy? - No, jak kiedy - wykrętnie odszepnął Szczęsny - czasem wciągam do tej trąby. - Pokaż - i paluchem go w dziurkę od nosa. Pokaż. Tam siedzą?<br>- Sza. Brajnyśkie, sza - uspokajała ją matka. - Musisz spać. Pan się gniewa.<br>Mała wierciła się