grubych tomisk. Utworzyliśmy komisję i kilku kolegów przez parę tygodni ślęczało nad tą nową twórczością. Nie chcieliśmy bowiem przeoczyć żadnego talentu. Znalazło się kilku młodych, którym prorokowano niezłą przyszłość. Nade wszystko jednak zadziwił nas pewien życiorys oraz podanie zajmujące sześćdziesiąt stron rękopisu.<br><gap reason="sampling"><br>Muszę przyznać, że o wiele lepiej zachowywali się warszawiacy, aniżeli nagle przyszyci do stolicy niedawni koledzy z krakowskiego Oddziału. Warszawa, kontakty z wysokimi władzami, bankiety, szybkie zdobywanie pieniędzy, znajomości w wydawnictwach, łatwość zajmowania stanowisk - to wszystko owładnęło umysłami prowincjuszy. Podporządkowali swe natury urokom stołecznych dobrodziejstw. Natomiast literaci warszawscy, odwiedzający Kraków, oczarowani byli miastem, życzliwością kolegów, chwalili naszą działalność, lecz