tylko profanom, zawsze zdrowym na umyśle, jawią się pod<br>postacią głupiej sensacji.<br> Więc sędzia ubrany w garnitur do wyjścia, w świeżej koszuli i<br>krawacie, woniejący naftaliną z przechowalni, w ogóle nie ten sam<br>człowiek, pobłogosławił nas i wzruszony powiedział: - Ja tu jeszcze<br>wrócę!<br> Dobrze by było, żebym zastał któregoś z was...<br> Cenię sobie rzetelną kompanię.<br> Adieu.<br> - Good luck! - pozdrowił go Piotr podniesioną ręką <gap>!<br> Ale sędzia przewrotnie uśmiechnął się, wzruszył ramionami i<br>skinąwszy nam głową poszedł na swobodę.<br> Najdziwniejsze było to wzruszenie ramion, przecież sędzia ani w<br>ząb nie znał angielskiej mowy, a zareagował, jakby wiedział, co<br>czyni.<br> - Ty, dlaczego gadałeś do