otworami natury, wyrzucając z siebie z kaszlem i grzmotem gęste, wodniste i flegmiste ekshalacje, które iż zarażały przytomnym nosy i widok przykry sprawowały, przeto ci wszyscy, którzy takowych tortur dyspozytorami, egzekutorami i spektatorami być musieli albo chcieli, mieli na pogotowiu kadzidło i trunki na opędzenie smrodu i pokrzepienie serca kompasją wątlejącego. Niektórzy więźniowie - mdłością ściśnieni - zdawali się w tych mękach usypiać, nie dając żadnego znaku życia prócz jednej pary z ust wychodzącej, której przyłożonym zwierciadłem próbowano, i gdy tak długo w milczeniu zostawał, przymuszano go do odezwy nowym męki rodzajem"</>.<br>Często natomiast - a może nawet z reguły - sięgano do tortur w