z tyrolskim ornamentem i grube podkolanówki z białej owczej wełny. "Przecież tak nie można" - wzdychała pani Walmann, lecz nie było wiadomo, czy ma na myśli bezskuteczną walkę męża z żółtą walizą, czy raczej nieporządek w pokoju, gdzie zwykle przyjmowała gości przy stole z ciemnego orzecha, na którym zawsze stał kryształowy wazon z bladoczerwoną różą z bibułki.<br>Za oknem, po drugiej stronie jezdni, szli Hardenbergowie z małym Erwinem, potem zza drzew wypadł na niebo czarny cień, przywarli do ziemi tuż pod ogrodzeniem z żelaznych prętów, wózek z czerwoną kołdrą okręconą sznurkiem przewrócił się w śnieg, cień z łoskotem przeleciał nad dachami w