jasnoty, już nie miłości,<br>Co ciszę mą rozdarła ostrzem stalowych gwoździ.</><br><br><div type="poem" sex="m"><tit>PO TRZECH LATACH</><br><br>Staw na lato się okrył białym kwieciem,<br>Brzoza kwiecie warkoczami zamiecie.<br><br>Poschły świerki, porosły krzewiny,<br>Coś nas dzieli, jakiś pasek siny.<br><br>Nie powiemy sobie już nic więcej,<br>Słowa kochać nie nauczą goręcej.<br><br>Niech w nas słońce wbija złote harpuny,<br>Poplątaliśmy, sfałszowaliśmy najprostsze struny.</><br><br><div type="poem" sex="m"><tit>MOJA WIARA</><br><br>Chciałbym, ażeby do mnie przyszedł Ktoś najbardziej Prosty,<br>Taki, jak na maszty brane, polskie sosny.<br><br>Żeby mi powiedział słowo jedno tylko - Synu,<br>I aby odszedł. I żeby zostawił bladą woń jaśminu.<br><br>Przypadłbym na kolana i znieruchomiał ze zgrozy,<br>A boską białość rozpięłyby