Typ tekstu: Książka
Autor: Artur Baniewicz
Tytuł: Drzymalski przeciw Rzeczpospolitej
Rok: 2004
się na któryś z prętów.
Zeskoczył na trawnik i pognał w stronę domu. Minął garaże, zatrzymał się przy narożniku i dopiero wtedy machnął lufą wista w jej kierunku. Podbiegła drobnymi kroczkami, co wyglądało trochę śmiesznie, ale gwarantowało utrzymywanie okien na muszce.
- Dzwoń do Dopierały. Ma broń? - Kiwnęła głową. - Powiedz, że wchodzimy. Niech nas osłania, ale nie zastrzeli.
- Ma wezwać policję? - Kiernacki zawahał się, po czym pokręcił głową. Nie skomentowała, nawet wyrazem twarzy. Nagle, nie wiedzieć kiedy, zrobiła się nieludzko rzeczowa. Wybrała numer i, niemal cytując Kiernackiego, poinstruowała kaprala.
Ostrożnie, nie wchodząc w światło okien, dotarli pod położony na tyłach taras. Po
się na któryś z prętów.<br>Zeskoczył na trawnik i pognał w stronę domu. Minął garaże, zatrzymał się przy narożniku i dopiero wtedy machnął lufą wista w jej kierunku. Podbiegła drobnymi kroczkami, co wyglądało trochę śmiesznie, ale gwarantowało utrzymywanie okien na muszce.<br>- Dzwoń do Dopierały. Ma broń? - Kiwnęła głową. - Powiedz, że wchodzimy. Niech nas osłania, ale nie zastrzeli.<br>- Ma wezwać policję? - Kiernacki zawahał się, po czym pokręcił głową. Nie skomentowała, nawet wyrazem twarzy. Nagle, nie wiedzieć kiedy, zrobiła się nieludzko rzeczowa. Wybrała numer i, niemal cytując Kiernackiego, poinstruowała kaprala.<br>Ostrożnie, nie wchodząc w światło okien, dotarli pod położony na tyłach taras. Po
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego