ryjąc kopytami błonie, aż pecyny ziemi i darni przelatywały im nad łbami, przystawały nagle, przebierając tanecznie nogami.<br> Dziewczyny piszczały, uskakując w bok.<br> Wtedy wychylając się z bryczki, z kapeluszem uniesionym nad głową, mówiłem dziewczynom po imieniu, zapraszając je do bryczki.<br> Dziewczyny, chichocząc i krygując się, wsiadały do wasążka.<br> Pomagałem im, wciągając je za ręce.<br> Siadały na skórzanym siedzisku, biorąc między siebie okutaną w szalówkę matkę.<br> A ja, niby to przypadkiem, strzelałem z bata.<br> Spłoszone konie z miejsca przechodziły w kłus.<br> Dziewczyny, wtulone w matkę, popiskiwały z przerażenia.<br> Uspokajałem je, odwracając się do nich i sypiąc im na kolana zakupione wcześniej cukierki