jeziorem, którzy krwawili, gdyż ugodziła ich strzała Amora. Pospiesznie włożyłem płaszcz.<br>Czekałeś na to. Nie byłeś zdolny, by bez powodu wyjść. Gdyby nie powrót gospodarzy, leżałbyś na rzeźbionym, niewygodnym łóżku i obserwował narożnik przeciwległej kamienicy. Teraz uciekasz, nie chcesz być świadkiem wtargnięcia gospodyni do twego pokoju, nie chcesz dać się wciągnąć w męczącą grę. Wrócisz, aż będziesz miał pewność, że gospodyni zasnęła. Mimo to, a właściwie dlatego jesteś jej wdzięczny, że przyszła.<br>Wiosenny późny wieczór. Ulice były jeszcze zapełnione ludźmi i pojazdami. Szedłem wolno, dłonie trzymając w kieszeniach płaszcza. Nie oglądałem się za kobietami.<br>Wszedłem na plac. Brzegi chodników były zastawione