się wówczas nie zastanawiał, gdzie i czy w ogóle ma jakiś dom, gdzie sypia i co robi w czasie, gdy nie grzebie w śmietniku. Był po prostu stałym, choć dość szczególnym elementem tutejszego krajobrazu - nie przeszkadzał, nie wchodził w drogę, a więc niczym roślinka mógł sobie przy tym śmietniku dalej wegetować.<br>Co litościwsi nawet go dokarmiali. Tak, jak się dokarmia bezdomne koty. Kładli obok pojemników na śmieci torby ze skrawkami wędlin, wyschniętymi ciasteczkami i innymi resztkami jedzenia. Niektórzy w plastikowych pudełkach po lodach stawiali na murku, okalającym śmietnik, przedwczorajszą zupę albo stare, czasami nawet zapleśniałe pieczywo. Co jakiś czas wynosili też