ograniczała się do kołysania mnie na kolanach i gaworzenia ze mną językiem przedziwnym, w którym składnia była łamana, gramatyka puchła lub chudła gwałtownie, aż wreszcie gramatyka i składnia zniknęły, pojawił się język onomatopeiczny, którego używaliśmy bez obaw, albowiem i świętej pamięci mojej matce, i mnie wiadomo było, że ojciec nie wejdzie do tego sanktuarium kobiecości poza niedzielą, godzina dwudziesta zero zero, a usłyszeć spoza drzwi nic nie będzie mógł, na drzwiach bowiem umieszczono obłe poduchy tłumiące wszelkie głosy i odgłosy; łajdackiej pamięci ojciec mój odrywał się często od swoich foliałów, by przeprowadzić ze mną ćwiczenie woli lub ćwiczenie mięśnia kapturowego, pukał