Typ tekstu: Książka
Autor: Urbańczyk Andrzej
Tytuł: Dziękuję ci, Pacyfiku
Rok: 1997
trzecim dniem gęstej mgły. Trzecim dniem, kiedy stoję na pokładzie w czerwonym pasie ratunkowym z kotem pod pachą, a ściślej pod mokrą kurtką, gdzie się chowa, gdy łoskot rozbijającego falę kadłuba wypłasza go z kajuty.
Widzę wyraźnie lęk w jego pięknych, wielkich i zielonych oczach. Przychodzi do siebie dopiero, gdy wepchnięty aż pod sweter, czując ciepło i nie słysząc torturującego nas od miesiąca hałasu, zaczyna mruczeć, tuląc się z niewysłowioną ufnością.
Jeśli uderzenia oceanu potrafiły opróżnić zbiornik wody - nie znajduję bowiem innego logicznego wyjaśnienia - to czy nie potrafią rozwalić innych, bardziej narażonych na uszkodzenia części jachtu?
Czarny, siny ocean. Biała, dusząca
trzecim dniem gęstej mgły. Trzecim dniem, kiedy stoję na pokładzie w czerwonym pasie ratunkowym z kotem pod pachą, a ściślej pod mokrą kurtką, gdzie się chowa, gdy łoskot rozbijającego falę kadłuba wypłasza go z kajuty.<br> Widzę wyraźnie lęk w jego pięknych, wielkich i zielonych oczach. Przychodzi do siebie dopiero, gdy wepchnięty aż pod sweter, czując ciepło i nie słysząc torturującego nas od miesiąca hałasu, zaczyna mruczeć, tuląc się z niewysłowioną ufnością.<br> Jeśli uderzenia oceanu potrafiły opróżnić zbiornik wody - nie znajduję bowiem innego logicznego wyjaśnienia - to czy nie potrafią rozwalić innych, bardziej narażonych na uszkodzenia części jachtu?<br> Czarny, siny ocean. Biała, dusząca
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego