w Łomżycy, a z zamiłowania grajek. Chodząc za stadem swoim przez lata całe ze skrzypkami nieodstępnymi, tak się doskonale wygrywać na nich wyuczył, że aż rozkosz było słuchać. Toteż choć młody, poczynał już mieć sławę w okolicy, dziewki uśmiechały się do niego raźniej niż do drugich parobczaków, a gdzie było weselisko albo tany w pobliżu, trudno się obyło bez Jasia. <br><br>Otóż tedy powracał sobie po lodzie z karczmy do domu, a że mu jeszcze <orig>czmerało</>* parę kieliszków w czuprynie, wygrywał sobie po drodze to wesołe, to rzewne piosneczki, jak mu która na myśl przychodziła. Właśnie przeszedłszy szczęśliwie przez rzekę, mijał pagórek