poziom, gra coraz gorzej. Albo już się tylko bawi. Aktor musi jak dziecko wierzyć w to, co robi. Jeśli przychodzi taki moment, że nie potrafi ani na minutę zapomnieć, że jest na scenie - skończył się. Może jeszcze grać, bo zawodowe umiejętności pozwalają mu robić odpowiednie miny, wykonywać właściwe gesty, ale wewnątrz coś się załamuje. Wyczuje to reżyser, koledzy, a przede wszystkim publiczność. Zaczyna się zmierzch.<br>Coś podobnego może się też zdarzyć z konkretną rolą, która nagle staje się martwa. Miałam takie przypadki: wyjechałam na dłużej i wróciłam, rozwiodłam się, urodziłam dziecko - i nie mogłam już znaleźć w sobie postaci, którą grałam