słowa, ale ich barwę <br>i natężenie. Teraz ja się staram... - zrozumiał.<br>Wyżej, o sto metrów nad nimi, ukryty w cieniu i zieleni <br>krzewów, stary człowiek położył rękę na <br>łbie skomlącego psa.<br>- Spokój, Warcek - mruknął. - Jest w porządku. <br>Leżeć! <br>Z góry widać było tylko głowę i plecy Dominiki, <br>i ciemne, podłużne wgłębienie w trawie - miejsce, <br>gdzie przepadł Adam. Mężczyzna pomyślał, że <br>oto jego ziemia, pusta do niedawna, przyjęła kolejnego przybysza. <br>Nie wiadomo jeszcze, czy na stałe, w każdym razie na <br>jakiś czas.<br>- To nowy swój - wytłumaczył psu. - Znasz <br>już jego zapach, zapamiętasz i resztę. Na razie poczekaj, <br>zobaczymy co i jak.<br>Nie