jednej odbitki, ani jednego negatywu, ani jednego filmu. Gdyby nie katastrofa pana Muldgaarda, nasze poszukiwania nie trwałyby dłużej niż pół godziny. Prawie wszystko było poznaczone, podpisane, zaopatrzone w daty i notatki, łatwe do przejrzenia i stwierdzenia, czego brakuje, tyle że po katastrofie zamieniło się to trochę miejscami. W każdym razie wiadomo było, że jeśli jest odbitka, to musi się gdzieś znaleźć i film.<br>- No jest! - powiedziała wreszcie Alicja, trzymając przed nosem długi, czarny pasek. - Zgadza się.<br>- Jest! - powiedziała równocześnie Zosia, przesuwając pod światło drugi film.<br>- Co masz? - zainteresowała się Alicja.<br>- Urodziny króla. Ciebie, Ewę i od cholery i trochę koni. Przeważnie