Typ tekstu: Książka
Autor: Mularczyk Andrzej
Tytuł: Sami swoi
Rok: 1997
mogę ja uwierzyć...
- A cóż jego ukąsiło, a?
- Taż ty by prędzej swojej Maryni użyczył, jak kobyły...
- Aj, bresze jak sobaka - skrzywił się Pawlak, bo nie w smak mu było
to wypominanie. Wiedział dobrze, do czego Kargul pije: nie ożeniłby się
Kaźmierz z Marynią, gdyby jej ojciec nie obiecał w wianie dać konia.
Inną by wziął, tę, do której go serce ciągnęło. Ale serce Kaźmierz
przydepnął, bo ważniejsze dla niego było mieć konia w stajni niż
kochaną dziewczynę w łóżku. Dlatego wziął Marynię Dziegielównę, a nie
Kasię zza Żelaznej Góry. I to mu teraz Kargul przypomniał.
- Taż ty się właściwie z
mogę ja uwierzyć...<br> - A cóż jego ukąsiło, a?<br> - Taż ty by prędzej swojej Maryni użyczył, jak kobyły...<br> - Aj, &lt;orig&gt;bresze&lt;/&gt; jak sobaka - skrzywił się Pawlak, bo nie w smak mu było<br>to wypominanie. Wiedział dobrze, do czego Kargul pije: nie ożeniłby się<br>Kaźmierz z Marynią, gdyby jej ojciec nie obiecał w wianie dać konia.<br>Inną by wziął, tę, do której go serce ciągnęło. Ale serce Kaźmierz<br>przydepnął, bo ważniejsze dla niego było mieć konia w stajni niż<br>kochaną dziewczynę w łóżku. Dlatego wziął Marynię Dziegielównę, a nie<br>Kasię zza Żelaznej Góry. I to mu teraz Kargul przypomniał.<br> - Taż ty się właściwie z
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego