Typ tekstu: Książka
Autor: Czeszko Bohdan
Tytuł: Pokolenie
Rok wydania: 1974
Rok powstania: 1951
Sanie malowała farbą ochronną brygada praktykantów. Na dziedzińcu warsztatowym piętrzyły się całe gmachy, ustawione z tych sań lśniących bielą w promieniach sierpniowego słońca.
Tak tandetnej fabrykacji nie znali nawet najstarsi stolarze, co z niejednego pieca chleb jedli. Klecono wszystko w sposób urągający wszelkim wymogom technicznym. Grzesio wymachiwał bukowymi płozami, niby wiatrak skrzydłami, i wołał na Jurka i Stacha - swoich podręcznych: - Biegiem i galopem, chłopcy! Stasiu, zostaw... nie biegaj do magazynu po utrwalacz, lej wodę do tego parszywego kleju.
Farba i Pan Bóg te sanie w kupie będą trzymać.
Rozmach rozwoju ekscytował wszystkich i dziwił.
- Skąd on ma na to pieniądze? - zastanawiał
Sanie malowała farbą ochronną brygada praktykantów. Na dziedzińcu warsztatowym piętrzyły się całe gmachy, ustawione z tych sań lśniących bielą w promieniach sierpniowego słońca.<br>Tak tandetnej fabrykacji nie znali nawet najstarsi stolarze, co z niejednego pieca chleb jedli. Klecono wszystko w sposób urągający wszelkim wymogom technicznym. Grzesio wymachiwał bukowymi płozami, niby wiatrak skrzydłami, i wołał na Jurka i Stacha - swoich podręcznych: - Biegiem i galopem, chłopcy! Stasiu, zostaw... nie biegaj do magazynu po utrwalacz, lej wodę do tego parszywego kleju.<br>Farba i Pan Bóg te sanie w kupie będą trzymać.<br>Rozmach rozwoju ekscytował wszystkich i dziwił.<br> - Skąd on ma na to pieniądze? - zastanawiał
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego