Typ tekstu: Książka
Autor: Bocheński Jacek
Tytuł: Tabu
Rok: 1965
pies zajrzał przez drzwi, wszedł, węszy pod stołami, a lezie prosto w kąt, gdzie złożona sakwa. Tam stanął, obwąchał sakwę. Aż gospodarz fuknął: - Precz, pies. - Diego znowu się zaśmiał i pochwalił baranka, że smaczny.
Owszem, niezły - myślę - a w refektarzu mojego klasztoru pewnie się teraz odmawia pacierz, siostrzyczki siadają do wieczerzy, mnie jednej nie ma, przeorysza blada i co się tam musiało dziać przez cały dzień - Diego, słuchaj, co z nami będzie - powiadam tak cicho, cichuteńko, żeby nikt nie usłyszał - co w klasztorze, Diego? - Chyba płaczą po tobie siostry zakonne. - Nie wiem, czy płaczą, co ty znowu, Diego, może niektóre, ale
pies zajrzał przez drzwi, wszedł, węszy pod stołami, a lezie prosto w kąt, gdzie złożona sakwa. Tam stanął, obwąchał sakwę. Aż gospodarz fuknął: - Precz, pies. - Diego znowu się zaśmiał i pochwalił baranka, że smaczny.<br>Owszem, niezły - myślę - a w refektarzu &lt;page nr=8&gt; mojego klasztoru pewnie się teraz odmawia pacierz, siostrzyczki siadają do wieczerzy, mnie jednej nie ma, przeorysza blada i co się tam musiało dziać przez cały dzień - Diego, słuchaj, co z nami będzie - powiadam tak cicho, cichuteńko, żeby nikt nie usłyszał - co w klasztorze, Diego? - Chyba płaczą po tobie siostry zakonne. - Nie wiem, czy płaczą, co ty znowu, Diego, może niektóre, ale
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego