się ucieszył, ale zapytał, czy umiem zagrać coś bez krzyku.<br>Grałam już wtedy dużo w telewizji, spektakl za spektaklem. Rok skończył się występem w Opolu i "Gumą do żucia".<br>Zaczynał się rodzić poważny problem: wymykałam się mojemu profesorowi-mężowi.<br>Pamiętam, że obudził mnie kiedyś o drugiej w nocy i chciał wiedzieć dlaczego nie pytam go, jak grać. Odpowiedziałam zaspana: bo wiem, odwróciłam się na drugi bok i zasnęłam. Ale ciągle stanowiliśmy zawodowy tandem. Kiedy mieliśmy grać, Andrzej przynosił sterty książek, spotykał się z różnymi mądrymi ludźmi, żeby wypytać ich o wszystko, co mogło się wiązać z jego rolą. Ja mówiłam: Boże zachowaj, jeszcze