snuły się obłoki jaskrawe niczym żagle w słońcu, wielki kogut - cały brązowy - stał na drodze, łopocąc skrzydłami. <br>- Gallus romanus - uśmiechnął się Władysław. <br>Róża uważnie spojrzała na gałąź wrzosu koło swoich kolan, podniosła głowę, blask poraził jej oczy, rozchyliła nozdrza... <br>- Ach, jakże inaczej tu! Jak inaczej! Framboli di mare. I wrzosy - wielkoludy. I kogut - ach, gallus. Władysiu - chwyciła rękę syna, przytuliła do ust - Władysiu, więc wywiozłeś, przywiozłeś mnie... Więc widzę inny świat! Dziękuję. <br>Cały dzień spędzili na leniwych włóczęgach po Lido, przed wieczorem dopiero dotarli do wykopalisk ostyjskich, do bramy umarłego miasta. <page nr=98> Mało już było zwiedzających, portier niechętnie wpuścił nowych gości, nagląc