Kochasz je na przekór swojej pogardzie, na przekór pewności, że minie i że trzeba się oswoić z tą myślą. Kochasz je na przekór oswojeniu. Pamiętam, jak uważnie, jak troskliwie odtwarzałeś w swej alchemicznej wyobraźni najdrobniejsze jego przejawy. Kształty i kolory przychodziły do ciebie w długim szeregu znaczeń, układałeś ze słów wielobarwne równania, żeby je rozwiązywać uśmiechem. Uśmiechem pobłażałeś moim usiłowaniom, aby przekazać ci chociażby część tego, o czym wiedziały moje oczy. Pamiętasz, z tych usiłowań powstały moje najpiękniejsze wiersze. Pisałam je dla ciebie i posyłałam we wszystkich listach. Kazałeś je czytać głośno kolegom, a kiedy szydzili ze mnie, wyjmowałeś im kartki