Wiem, że cokolwiek się stanie, nigdy nie odejdę od muzyki. <br>Dzisiaj długo po lekcji rozmawialiśmy o wieloznaczności w sztuce. Jak to dobrze, że znaki w partyturze nie są precyzyjne. Crescendo, forte, vivace, sostenuto... con amore... - samo w sobie nic nie znaczy, dopiero w kontekście utworu. <br>Zawsze czułem, że sztuka bez wieloznaczności jest płaska. Nie jest w ogóle sztuką. To chyba wynika z najgłębszych źródeł twórczości. Sztuka przecież musi mieć coś z magii, z tajemnicy, z niedookreślenia. Dopiero jak się czuje i wydobywa to niedookreślone, tę magię, tę tajemnicę - dotyka się sztuki. <br>Czy tak samo jest w miłości? Czy też, jak się