Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
bluzek. Spoglądałem od czasu do czasu na widniejący w oddali most łańcuchowy, na brzegi Truchanowej Wyspy, na pasażerów, po czym znowu zamykałem oczy i oddawałem się rozmyślaniom.

Wiedziałem nieomylnie, że jestem zakochany. Nie tak naiwnie i po dziecinnemu jak w Polinie, ale prawdziwie i okropnie poważnie. Dopiero teraz zaczynałem rozumieć wiersze miłosne Mickiewicza i powtarzałem je sobie w myśli, jakbym odkrywał nowe lądy. Zaczynałem rozumieć wszystkich zakochanych bohaterów Turgieniewa, Tołstoja. Wciela- łem się w Leńskiego, w Romea, w Armanda... W ciągu tej godziny na statku przeżyłem ich losy, ich nadzieje, ich zawody. Ale spoza tych myśli wyzierały soczyste usta Kazi. Wspomnienie
bluzek. Spoglądałem od czasu do czasu na widniejący w oddali most łańcuchowy, na brzegi Truchanowej Wyspy, na pasażerów, po czym znowu zamykałem oczy i oddawałem się rozmyślaniom.<br><br>Wiedziałem nieomylnie, że jestem zakochany. Nie tak naiwnie i po dziecinnemu jak w Polinie, ale prawdziwie i okropnie poważnie. Dopiero teraz zaczynałem rozumieć wiersze miłosne Mickiewicza i powtarzałem je sobie w myśli, jakbym odkrywał nowe lądy. Zaczynałem rozumieć wszystkich zakochanych bohaterów Turgieniewa, Tołstoja. Wciela- łem się w Leńskiego, w Romea, w Armanda... W ciągu tej godziny na statku przeżyłem ich losy, ich nadzieje, ich zawody. Ale spoza tych myśli wyzierały soczyste usta Kazi. Wspomnienie
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego