Typ tekstu: Książka
Autor: Zaniewski Andrzej
Tytuł: Król Tanga
Rok: 1997
zachwianiu. Daremnie... Im dalej i uważniej spoglądała wstecz, tym więcej odnajdowała szczegółów i zdarzeń, które co prawda prowadziły do niepewności, nieufności i sceptycyzmu, ale przecież ostatecznie nie odebrały jej wiary. Nie ma bowiem wiary bez wątpliwości, jak nie ma niewiary bez skrywanej, cichej nadziei, że Bóg jednak istnieje.
A więc wierzę pomimo wszystko, wierzę wbrew sobie, wierzę, chociaż wolałabym nie wierzyć.
Chwilami nienawidziła Boga, lecz nienawidzić też nie oznacza nie wierzyć.
Przypominała sobie cuchnące lazarety, zakrwawione bandaże, ludzkie kończyny rozwlekane przez wygłodniałe psy, galaretowatą substancję wyplutych płuc na szarym, zawsze nie dopranym fartuchu, zaropiałe opatrunki zrywane z ran, smród zgangrenowanych stóp
zachwianiu. Daremnie... Im dalej i uważniej spoglądała wstecz, tym więcej odnajdowała szczegółów i zdarzeń, które co prawda prowadziły do niepewności, nieufności i sceptycyzmu, ale przecież ostatecznie nie odebrały jej wiary. Nie ma bowiem wiary bez wątpliwości, jak nie ma niewiary bez skrywanej, cichej nadziei, że Bóg jednak istnieje.<br>A więc wierzę pomimo wszystko, wierzę wbrew sobie, wierzę, chociaż wolałabym nie wierzyć.<br>Chwilami nienawidziła Boga, lecz nienawidzić też nie oznacza nie wierzyć.<br> Przypominała sobie cuchnące lazarety, zakrwawione bandaże, ludzkie kończyny rozwlekane przez wygłodniałe psy, galaretowatą substancję wyplutych płuc na szarym, zawsze nie dopranym fartuchu, zaropiałe opatrunki zrywane z ran, smród zgangrenowanych stóp
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego