lękano się najgorszego, że Europejczyk odzwyczai się od wina, nie godzono się na pogrzebanie starej kultury. Ale natura nadal cierpiała, katastrofa rozlała się nawet na wschód Europy, żadne środki nie były skuteczne, choć wydawano ogromne sumy w poszukiwaniu antidotum. Od ostatecznego nieszczęścia uratowało genialne w swojej prostocie ustępstwo: skoro amerykańska winorośl jest odporna na zarazę, ale nasza jest o kilkaset lat lepsza, to zrobimy po prostu krzyżówkę: zaszczepimy na zdrowym korzeniu zaoceanicznego barbarzyńcy tradycyjną, szlachetną europejskość i stworzymy nową odmianę winorośli, zahartowaną w bojach, nie poddającą się zarazie. I operacja - uciążliwa, wieloletnia, kosztowna - udała się. Niektórzy tylko, podobnie jak dziś u