Typ tekstu: Książka
Autor: Miller Marek
Tytuł: Pierwszy milion
Rok: 1999
i patrząc na zagapionego ciągle Tomka, pogardliwie wydął usta. Dziewczynka identycznie spojrzała na Jacka.
- Dominika, idziemy - pociągnęła ją za rękę kobieta.

Fred stał pod parkanem bródnowskiego cmentarza i strzelał oczyma na boki. Kiedy tylko przechodnie znikali z pola widzenia, krótko gwizdał. Zza muru leciały wtedy naręcza poczwórnego, fioletowego bzu. Fred wkładał je błyskawicznie do czarnego foliowego worka. Kiedy worek był już pełen, znowu gwizdnął - tym razem długo i przeciągle. Wtedy najpierw przeskoczył parkan Tomek, a potem Jacek.
Pół godziny później stali już z bukietami bzu pod Delikatesami na Targowej.
- Bez! Poczwórny bez! Bez za bezcen! - wołał Tomek, szczerząc zęby do przechodniów
i patrząc na zagapionego ciągle Tomka, pogardliwie wydął usta. Dziewczynka identycznie spojrzała na Jacka.<br>- Dominika, idziemy - pociągnęła ją za rękę kobieta.<br> <br>Fred stał pod parkanem bródnowskiego cmentarza i strzelał oczyma na boki. Kiedy tylko przechodnie znikali z pola widzenia, krótko gwizdał. Zza muru leciały wtedy naręcza poczwórnego, fioletowego bzu. Fred wkładał je błyskawicznie do czarnego foliowego worka. Kiedy worek był już pełen, znowu gwizdnął - tym razem długo i przeciągle. Wtedy najpierw przeskoczył parkan Tomek, a potem Jacek.<br>Pół godziny później stali już z bukietami bzu pod Delikatesami na Targowej.<br>- Bez! Poczwórny bez! Bez za bezcen! - wołał Tomek, szczerząc zęby do przechodniów
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego