Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Przekrój
Nr: 2930
Miejsce wydania: Kraków
Rok: 2001
jakoś nie zwraca na nas uwagi, mimo że dopuszczalną prędkość przekraczamy nagminnie). Puszczamy mu Beethovena i Mozarta, a on dyryguje, absolutnie zachwycony. Zbiera też walające się w samochodzie śmieci i wpycha do popielniczki, po czym znienacka wyciąga ją i próbuje opróżnić przez okno, fuj, co za głupi pomysł, chmura popiołu wlatuje nam do nosów i do oczu, a jedziemy akurat górską serpentyną usianą zakrętami śmierci. Po chwili, bez żadnych, oczywiście, znaków ostrzegawczych, natrafiamy na kawał jezdni zawalony doszczętnie piachem i kamiennym gruzem.
- Parę dni temu - informuje nas Lucjan - zginęło tutaj pięć osób.
Po czym wysiada w jakiejś wiosce, na szczęście zdrów
jakoś nie zwraca na nas uwagi, mimo że dopuszczalną prędkość przekraczamy nagminnie). Puszczamy mu &lt;name type="person"&gt;Beethovena&lt;/&gt; i Mozarta, a on dyryguje, absolutnie zachwycony. Zbiera też walające się w samochodzie śmieci i wpycha do popielniczki, po czym znienacka wyciąga ją i próbuje opróżnić przez okno, fuj, co za głupi pomysł, chmura popiołu wlatuje nam do nosów i do oczu, a jedziemy akurat górską serpentyną usianą zakrętami śmierci. Po chwili, bez żadnych, oczywiście, znaków ostrzegawczych, natrafiamy na kawał jezdni zawalony doszczętnie piachem i kamiennym gruzem.<br>- &lt;q&gt;Parę dni temu&lt;/&gt; - informuje nas Lucjan - &lt;q&gt;zginęło tutaj pięć osób&lt;/&gt;.<br>Po czym wysiada w jakiejś wiosce, na szczęście zdrów
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego