senno-jawny niosły<br>zanegowane snu obrzeża.<br>Opisać go niezmiernie trudno,<br>bo obserwator każdy przyzna:<br>nawet w zawiłym postrzeżeniu<br>dna a priori jest płaszczyzna.<br>W zawrotnych jednak oscylacjach,<br>niesionych przez jawosnu żywioł,<br>płaszczyzny się zwijają w walce,<br>a proste się szaleńczo krzywią.<br>Ba! na najwyższym nawet piętrze<br>zewnętrze zmienia się we wnętrze,<br>bo nie ma tam rodzaju rzeczy,<br>który by sobie sam nie przeczył!<br><br>To wszystko tyczy się przestrzeni.<br>Lecz jakże czas się tutaj mieni,<br>jak zamiast prosto płynie w skrętach,<br>gdzie przyszłość się w przeszłości pęta,<br>jak nagle staje w wiecznym Teraz,<br>jak puls mu słabnie, jak umiera.</><br><br><br><tit>WIERSZE</><br><br><div type="poem" sex="m" year=1951><tit>Morderca pluskiew