doświadczeniu człowieka.<br>Ale równolegle z tym obrazem Konrada pośród wszechświata, pod nieboskłonem, Konrada sięgającego Boga roztacza się przecież zupełnie inny obraz i inna koncepcja kreacji. Konrad opiera ręce na gwiazdach, obejmuje wszechświat, a zarazem tworzy go z siebie; to jego pieśni stają się gwiazdami, i niemal ekshibicjonistycznie "płyną w duszy wnętrznościach". Tu już nie Konrad stoi pośród wszechświata, lecz wszechświat cały mieści się w nim, pośród niego, jak pośród absolutu (a może tylko, jeśli wyeksponuje się inne fragmenty monologu, w jego mocy?). Czy przed oczyma wyobraźni mają się roztaczać realne, przez Boga utworzone gwiazdy, ku którym Konrad wyciąga dłonie, czy to