Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Polityka
Nr: 06.05
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 2004
inżynieryjnych, równają z ziemią przygraniczne budynki. Liche pustaki, lichy cement, wszystkie rozpadają jak się jak domki z kart. Mieszkańcy uciekają w popłochu w głąb Strefy. Na zaprzężonych w osiołki platformach rosną góry starych materacy, jakieś poobijane szafy i skrzynie pełne garnków. Za miastem, zamaskowana wśród diun, czeka na rozkaz jednostka wojsk pancernych. Jej zadaniem będzie zlikwidowanie uzbrojonych terrorystów Hamasu i Dżihadu. Pierwsza salwa trafia, niewątpliwie omyłkowo, w kolumnę cywilnych demonstrantów. Jest ośmiu zabitych i ponad dwudziestu rannych, w tym dzieci i kobiety. Strzały obu walczących stron uniemożliwiają dojazd ambulansów. Szef sztabu wyrazi potem ubolewanie. Frazesy nie przywrócą nikomu życia.

Miękkie podbrzusze
inżynieryjnych, równają z ziemią przygraniczne budynki. Liche pustaki, lichy cement, wszystkie rozpadają jak się jak domki z kart. Mieszkańcy uciekają w popłochu w głąb Strefy. Na zaprzężonych w osiołki platformach rosną góry starych materacy, jakieś poobijane szafy i skrzynie pełne garnków. Za miastem, zamaskowana wśród diun, czeka na rozkaz jednostka wojsk pancernych. Jej zadaniem będzie zlikwidowanie uzbrojonych terrorystów Hamasu i Dżihadu. Pierwsza salwa trafia, niewątpliwie omyłkowo, w kolumnę cywilnych demonstrantów. Jest ośmiu zabitych i ponad dwudziestu rannych, w tym dzieci i kobiety. Strzały obu walczących stron uniemożliwiają dojazd ambulansów. Szef sztabu wyrazi potem ubolewanie. Frazesy nie przywrócą nikomu życia.<br><br>&lt;tit&gt;Miękkie podbrzusze
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego