podczas bombardowań Wietnamu, spędziłem tam 3 miesiące jako wysłannik "Polityki". Starły się wówczas dwa punkty widzenia. Lewica twierdziła, że w Wietnamie trwa rewolucja pod wodzą narodowych komunistów, że jest to dalszy ciąg wojny przeciw kolonizacji francuskiej. Gdyby Zachód dotrzymał zobowiązań podjętych w czasie Konferencji Genewskiej w 1954 r. i przeprowadził wolne wybory - nie byłoby wojny. Był to jeden z rzadkich przypadków, kiedy komuniści mogli liczyć na zwycięstwo wyborcze nawet pod międzynarodowym nadzorem. Prawica natomiast do wyborów nie chciała dopuścić i kładła nacisk na to, że jeśli komuniści opanują cały Wietnam, to - wedle teorii domina - padnie również Kambodża, Laos i reszta Azji